Zima powoli się kończy i wydaje się, że przechodzimy przez sezon grzewczy bez dużych turbulencji. Jest to efektem głównie dwóch czynników. Pierwszy to nienaturalnie wysokie temperatury jak na okres zimowy. Te temperatury zmniejszyły zapotrzebowanie na surowce wykorzystywane w celach grzewczych. Drugi czynnik to destrukcja popytu. Rekordowe ceny w wyniku kryzysu energetycznego – podsycane przez Gazprom – spowodowały dysfunkcję popytu, czyli spadek zużycia wynikający z powodów ekonomicznych. Te połączone czynniki dały rekordowy spadek zużycia gazu w Polsce, który wyniósł w 2022 roku nawet 17%.
– W skrócie mówiąc było tak drogo, że nawet jeśli mieliśmy dostęp do paliwa, to go nie używaliśmy – żeby nie płacić wyższych rachunków, by po prostu zaoszczędzić. Mamy nadwyżkę węgla, jeśli chodzi o zapasy gromadzone spoza Rosji po wprowadzeniu embarga. Jeśli chodzi o ropę naftową – cały czas mamy zapasy na kryzys, który mógłby trwać nawet 60 dni i nie musielibyśmy jej kupować – powiedział serwisowi eNewsroom Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert. – Więc wygląda na to, że jeśli nie będzie nowych zjawisk całkowicie niespodziewanych, to sezon grzewczy zakończymy pomyślnie. Ale warto już teraz myśleć o kolejnym. Według szacunków Stowarzyszenia Operatorów Elektroenergetycznych i Gazowych może wystąpić połączony splot czarnych łabędzi – czyli niespodziewanych zjawisk, które nas znowu zaskoczą, tak jak pandemia, inwazja Rosji na Ukrainę czy ataki hybrydowe na infrastrukturę krytyczną. Takie połączone zjawiska mogą spowodować nawet niedobory energii i surowców. Dlatego Komisja Europejska słusznie zachęca do oszczędności, bo każda godzina to strata Putina, zysk w portfelu i na końcu też większe bezpieczeństwo – zachęca Jakóbik.