Polska budowała za mało elektrowni. Świadczy o tym informacja Urzędu Regulacji Energetyki, że w 2034 roku – czyli rok po oddaniu pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce – będziemy mieli lukę wytwórczą, czyli niedobór mocy w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym. Luka ta będzie bliska 5 GW, czyli mocy największej elektrowni węglowej w Europie – Elektrowni Bełchatów. Tak dużo mocy będzie brakowało, bo dotychczas za mało inwestowano w nowe elektrownie. Wśród tych mocy, które są potrzebne w Polsce, będzie coraz mniej mocy dyspozycyjnych – czyli takich, które zależą od wewnętrznej decyzji. A więc dają energię wtedy, kiedy chcemy – a nie wtedy, kiedy jest pogoda. Takie dyspozycyjne moce są niezbędne do zabezpieczenia odnawialnych źródeł energii, które dopiero teraz na potęgę budujemy. Na początek fotowoltaikę, a potem nastąpi boom lądowej energetyki wiatrowej. W tym ostatnim przypadku przepisy wymagają zmiany, dlatego w Polsce jest coraz trudniej stabilizować krajowy system elektroenergetyczny. Potrzebne są też inwestycje w sieci przesyłowe, które obecnie są niewydolne. Do tego stopnia, że operator sieci przesyłowych w Polsce musi ograniczać pracę czy to fotowoltaiki, czy to lądowej energetyki wiatrowej – żeby nie wywrócić całej sieci.
– Mamy klęskę urodzaju, która wynika z faktu, że mamy bardzo dużo odnawialnych źródeł energii, którymi nie jesteśmy w stanie efektywnie zarządzać, ponieważ nie wydatkowano efektywnie środków na transformację energetyczną. Miliardy, które Polska otrzymuje w ramach systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 w polityce klimatycznej Unii Europejskiej szły na potrzeby bieżące, budżetowe, natomiast nie na cel, który miał ułatwić stabilizowanie energetyki odnawialnej, czyli właśnie rozwój sieci – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert. – Potrzebne są nowe rozwiązania, które pozwolą na elastycznie niższą pracę systemu elektroenergetycznego. Dlatego krótkoterminowo operator musi brać na siebie regulowanie źródeł odnawialnych, bo nie ma wyjścia – ale długoterminowo należy usunąć zapóźnienia transformacji energetycznej, inwestować w elastyczność systemu, w magazyny energii oraz nowe źródła wytwórcze. Chodzi nie tylko o źródła odnawialne – które powstają jak grzyby po deszczu, bo Polakom to się opłaca – ale też te dyspozycyjne moce, które mamy obiecywane od dziesiątek lat. Na przykład w energetykę jądrową, która ma się rozwijać od 2030 roku. Zobaczymy, czy faktycznie tak będzie, bo pierwsze opóźnienia już widać – analizuje Jakóbik.