Polska, uniezależniając się od Rosji – jako dostawcy surowców energetycznych – uzależniła się od Bałtyku. Bałtyk to również polskie okno na świat dla eksportu i importu towarów przez porty. Trzy spośród dziesięciu polskich portów znajdują się w „topie bałtyckim” – czyli Gdańsk na drugim miejscu, jeżeli chodzi o wielkość przeładunków w porcie, Szczecin-Świnoujście na piątym miejscu oraz Gdynia na dziewiątym miejscu pośród dziewięciu bałtyckich portów. To pokazuje, że Morze Bałtyckie jest bardzo istotnym akwenem dla polskiej gospodarki, nie tylko energetycznie. Niestety, poza uzależnieniem się od Bałtyku w wymiarze energetyczno-gospodarczym – nie zabezpieczono ochrony polskich interesów bezpieczeństwa na tym morzu. Przez lata Marynarka Wojenna była na ostatnim miejscu, jeżeli chodzi o kwestie modernizacji sprzętowej – nie kupowano żadnych nowych okrętów. Ostatnie okręty bojowe, które weszły w skład Polskiej Marynarki Wojennej, to dwie fregaty ex-amerykańskie – które w dniu przejęcia miały 30 lat. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku okrętów podwodnych. Tutaj na początku lat 2000 weszło do uzbrojenia Polskiej Marynarki Wojennej pięć okrętów ex-norweskich, które już wtedy miały 30 lat. Dzisiaj dywizja okrętów podwodnych praktycznie nie funkcjonuje, dlatego że okręty te zostały już wycofane ze służby. Pozostał jeden okręt podwodny, który ma rodowód z czasów Związku Sowieckiego i który ciągle jest w remontach.
– Był nacisk w różnych sferach gospodarczych i energetycznych na dywersyfikację źródeł dostaw surowców. Najbardziej optymalnym kierunkiem dywersyfikacji jest właśnie Morze Bałtyckie. Widzimy to na przykładzie Naftoportu w Gdańsku – który dzisiaj odpowiada za 100% dostaw ropy naftowej do Polski. Widzimy to również przez terminal LNG w Świnoujściu, który odpowiada za około 30% polskiego zapotrzebowania na gaz – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Mariusz Marszałkowski, redaktor naczelny portalu POLON.pl. – Mamy gazociąg Baltic Pipe, który po dnie morza Bałtyckiego dostarcza gaz z Norwegii do Polski. I to jest kolejne około 40% polskiego zapotrzebowania na gaz. W planach jest budowa pływającego terminala LNG w Zatoce Gdańskiej oraz morskich farm wiatrowych. Do tego jest kabel podmorski pomiędzy Polską, a Szwecją, który dostarcza prąd – co pozwala na wymianę energii elektrycznej pomiędzy naszymi państwami. Także po skali projektów i skali zaangażowania polskiego widzimy, jak ważne jest Morze Bałtyckie dla polskiej energetyki. Niestety, patrząc z perspektywy potencjału bojowego marynarki wojennej na Morzu Bałtyckim – to on na dziś jest zerowy. To znaczy polska Marynarka Wojenna nie jest w stanie realizować zadań, które są postawione przed nią z dwóch powodów. Po pierwsze nie ma odpowiedniej ilości okrętów – dwie fregaty nie są w stanie zabezpieczyć wszystkich obszarów funkcjonowania gospodarki polskiej na Bałtyku. No i z powodów technologicznych. Te okręty po prostu są przestarzałe. Nie ma do nich środków bojowych – czyli mówiąc wprost rakiet do systemów rakietowych, które na tych okrętach są zainstalowane. Te rakiety w momencie dostarczenia już dawno utraciły resursy i musiały zostać zdjęte ze względu na bezpieczną eksploatację. Dzisiaj pozostaje nam czekać na to, aż oddamy do użytku planowane fregaty typu miecznik – z których pierwsza ma być gotowa pod koniec lat dwudziestych, czyli za mniej więcej siedem lat. Patrząc z perspektywy politycznej i bezpieczeństwa naszego regionu – nie wiadomo, czy okres modernizacji Marynarki Wojennej nie jest za długi. W odróżnieniu od innych rodzajów sił zbrojnych, które po wybuchu wojny w Ukrainie były przyspieszane, to w przypadku Marynarki Wojennej nie zrobiono dotychczas nic, co skokowo i w krótkim czasie polepszyłoby sytuację bezpieczeństwa w polskich obszarach morskich na Bałtyku – wskazuje Marszałkowski.