Czy w Polsce zabraknie drewna? Czy powódź pogorszy jego dostępność dla przemysłu?

  • Kłopotów w branży meblarskiej ciąg dalszy. Optymistyczne prognozy na ten rok raczej się nie sprawdzą. W stosunku do 2023 r. sektor zalicza spadek sprzedaży o ponad 6 proc.
  • Polska stoi przed realnym brakiem dostępu do drewna. Czy producenci mebli będą zmuszeni robić zakupy „na zapas”? Dziś polskie drewno jest najdroższe w Europie, a przy tym wciąż panuje niekontrolowany eksport surowca drzewnego.
  • Unijna dyrektywa EUDR nałoży na przedstawicieli sektora kolejne obowiązki, ponownie podnosząc koszty ich pracy.

Jedna z najprężniejszych gałęzi polskiego przemysłu, czyli branża meblarska, od kilkunastu miesięcy zmaga się ze sporym kryzysem. Konieczność grupowych zwolnień, wzrost cen produktów, skokowe podniesienie opłat za energię to najostrzejsze z ciosów, jakie uderzyły w ten sektor. Ostrożnie optymistyczne prognozy, mówiące o możliwości powrotu branży na dobre tory w drugiej połowie 2024 roku, należy na razie odłożyć na bok. Przed sektorem produkcji mebli pojawiają się już bowiem nowe wyzwania, podczas gdy problemy wynikające z dotychczasowych trudności, też jeszcze nie do końca zostały zażegnane.

Prognozowanego odbicia w branży raczej nie będzie

Pomimo trwającego kryzysu, Polska ma pozycję szóstego producenta mebli na świecie oraz lidera eksportu mebli w Europie. Specjaliści oceniają, że utrzymanie tego miejsca może być jednak coraz trudniejsze. Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli (OIGPM) poinformowała, że tzw. odbicie, na które liczono jeszcze na starcie bieżącego roku, najprawdopodobniej nie nastąpi. Przez pierwsze sześć miesięcy tego roku sektor sprzedał meble za 28,3 mld zł. Jest to wynik o 6 proc. słabszy od tego, jaki zanotowano w pierwszym półroczu 2023 r.

– Dotychczasowe problemy producenci mebli starali się kompensować poprzez podnoszenie cen swoich produktów. Jak wynika z danych GUS, ceny te wzrastały po kilkanaście procent zarówno w roku 2022 jak i 2023. Ten rok przyniósł jednak już pewną stabilizację, a w salonach możemy zaobserwować nawet spadki cen. Oznacza to, że branża zbliża się najprawdopodobniej do limitu tolerancji tego, ile klienci są gotowi zapłacić za meble. Od producentów wymagało to często zmniejszenia marż i jeszcze ściślejszej kontroli wydatków. Wobec takiej trudnej do przeskoczenia zapory i w perspektywie kolejnych rysujących się wyzwań, branża będzie musiała szukać swoich szans w innych miejscach niż tylko w kieszeni konsumentów – mówi Magdalena Martynowska-Brewczak, członek zarządu eFaktor, firmy oferującej faktoring dla MŚP.

Również obserwatorzy korygują swoje prognozy. „Do powrotu na stabilną ścieżkę wzrostów w pełnym znaczeniu tego stwierdzenia polska branża meblarska będzie musiała poczekać do 2025 r.” – informuje w raporcie GUS.

Realna perspektywa braku drewna

Do najważniejszych wyzwań, które mogą dodatkowo pogorszyć sytuację należą trudności w dostępie do drewna. OIGPM mówi nawet o realnej „perspektywie braku surowca drzewnego dla producentów mebli w Polsce”. Specjaliści zwracają uwagę, że już dziś polskie drewno jest najdroższe w Europie, a przy tym wciąż panuje niekontrolowany eksport surowca drzewnego.

W tym kontekście sektor meblarski liczy wciąż także na przywrócenie tzw. certyfikacji FSC, która nie tylko zapewnia dostęp do wysokiej jakości surowca drzewnego na naszym rynku, ale sprawia, że rodzimi producenci nie muszą konkurować z surowcami sprowadzanymi z krajów, gdzie wycinka jest prowadzona w sposób niekontrolowany i bez zwracania uwagi na środowisko.

– Dodatkowo czynnikiem niepewności dla branży meblarskiej jest powódź. To ogromna tragedia, która dotknęła tysiące ludzi, wiele domów, a nawet miast zmiotła z powierzchni ziemi. Są już jednak konstruowane budżety na odbudowę. Z jednej strony w jakimś stopniu zwiększy to zapotrzebowanie na meble, z drugiej podniesie ceny surowca. Możemy spotkać się z sytuacją, w której przedstawiciele branży będą starali się robić zakupy „na zapas”. Zarówno drewna, jak i elementów aluminiowych. Producenci mogą dojść do wniosku, że lepiej mieć w magazynach nieco więcej surowca, niż nerwowo zerkać w przyszłość martwiąc się o to, ile będą musieli zapłacić. Takie bezpieczne rozwiązanie to dobre wyjście dla firm, które potrafią przyspieszać płatności faktur i gromadzić tym samym środki na zakupy surowca na zapas – mówi Magdalena Martynowska-Brewczak z eFaktor.

Unijna dyrektywa ze złowrogim cieniem

Kolejnym cieniem na przyszłości branży meblarskiej cieniem kładzie się unijna dyrektywa EUDR, dotycząca „udostępniania na rynku unijnym i wywozu z Unii niektórych towarów i produktów związanych z wylesianiem i degradacją lasów”. Regulacje te dotyczą wszystkich uczestników łańcucha dostaw produktami pochodzenia leśnego, czyli także drewna, a więc w naturalny sposób producentów mebli. Przepisy te zaczną obowiązywać od 30 grudnia 2024 r.

Cel wprowadzanych przepisów może wydawać się szczytny jednak zobowiązania, jakie nakładane są na podmioty operujące w tej branży mogą być trudne do spełnienia. Dyrektywa zakłada m.in., że przedsiębiorstwa zajmujące się obrotem surowcem drzewnym będą musiały gromadzić szczegółowe dane, takie jak dokładna lokalizacja działki, z której on pochodzi, okres wytwarzania oraz dane kontaktowe dostawców i odbiorców. Jednym słowem jest to nałożenie na firmy dodatkowych obowiązków biurokratycznych, służących monitoringowi dostaw co może stanowić wyzwanie, zwłaszcza dla mniejszych przedsiębiorstw.

– Stworzenie bardziej transparentnego łańcucha dostaw będzie nakładało na producentów kolejne obowiązki jak choćby konieczność stworzenia nowych stanowisk pracy, dla osób odpowiedzialnych za tę procedurę kontrolną. Tworzenie nowych etatów wobec niedawnych przymusowych redukcji zatrudnienia z całą pewnością również wpłynie na kondycję finansową przedstawicieli sektora meblarskiego. Wielu z nich będzie musiała szukać nowych narzędzi do podtrzymywania płynności finansowej – podsumowuje Magdalena Martynowska-Brewczak, eFaktor.