O tej zimie można krótko powiedzieć, że była… nietypowa. Gwałtowne przejścia od aury iście wiosennej do siarczystych mrozów – i z powrotem. Błyskawiczne ocieplenie, skutkujące nawet kilkunastostopniowymi wahnięciami temperatury w ciągu doby. Wreszcie – ulewy, grad oraz śnieżyce. To wszystko mogło się odbić negatywne na elewacjach wielu polskich domów i obiektów. Na jakie typowe usterki zwrócić baczniejszą uwagę? Jakie prace warto podjąć wraz z nadejściem cieplejszych miesięcy?
Przegląd zewnętrznych przegród budynku pod kątem różnych uszkodzeń i defektów można porównać do przeglądu stomatologicznego: łatwiejsze, mniej bolesne (i tańsze!) jest regularne łatanie niewielkich nawet ubytków, niż odkładanie sprawy i późniejsze borykanie się z problemem, który w międzyczasie zdążył urosnąć do pokaźnych rozmiarów. Wiedzą o tym doskonale działy odpowiedzialne za utrzymanie dobrego stanu technicznego obiektów w spółdzielniach mieszkaniowych, jednostkach komunalnych czy firmach zarządzających nieruchomościami komercyjnymi, warto aby zdawali sobie z tego sprawę również użytkownicy domów jednorodzinnych. Szczególnie, że pewnych prac często można dokonać we własnym zakresie, zanim konieczna będzie interwencja fachowej, czyli trudno dostępnej i kosztownej ekipy remontowej.
Jeszcze zwykły nalot, czy już pleśń?
Na początek warto poszukać wszelkich śladów niekorzystnego oddziaływania wody na materiały, którymi wykończone są fasady naszego budynku. Zwracajmy zatem uwagę na wszelkiego rodzaju przebarwienia na tynku. W warstwie przygruntowej topniejący śnieg może zostawić ślady po wciąż dość powszechnie, niestety, stosowanej soli. Poradzić sobie z nimi możemy stosunkowo łatwo – wystarczy usunąć je szpachelką lub szczotką o szorstkim włosiu, a następnie spłukać wodą pod ciśnieniem, której strumień powinien być rozproszony aby nie uszkodzić elewacji. W podobny sposób możemy pozbyć się zewnętrznego osadu będącego efektem innych nacieków organicznych.
Gorzej, jeśli w strefach o większej wilgotności i miejscach zacienionych, np. przy rynnie lub tuż pod okapem dachu, zauważymy zielony nalot. Pół biedy jeżeli to tylko wykwit na zewnętrznej powierzchni ściany. Widok pleśni może też jednak oznaczać, że wilgoć utrzymuje się we wnętrzu przegrody. W pierwszym przypadku wystarczy tynk oczyścić i potraktować jednym z dostępnych na rynku preparatów grzybo- i glonobójczych. Odczekawszy mniej więcej trzy dni można zabezpieczone miejsce pomalować, przywracając mu pierwotny wygląd. Gdy jednak mamy powody by przypuszczać, że wilgoć dostała się do wnętrza ściany, pozostaje już tylko zdać się na fachowców.
Jak tego uniknąć? Posiłkując się jeszcze raz porównaniem medycznym – lepiej zapobiegać niż leczyć. Ważne jest więc zabezpieczenie domu przed wilgocią już na etapie projektu i budowy. Niewłaściwie dobrana i/lub niedokładnie wykonana izolacja termiczna ścian zewnętrznych może bowiem spowodować, że prędzej czy później będziemy musieli zmierzyć się z wilgocią odkładającą się wewnątrz konstrukcji budynku.
– Budując lub docieplając dom, warto postawić na materiały paroprzepuszczalne. Dzięki materiałom paroprzepuszczalnym, takim jak wełna mineralna, wilgoć wbudowana i wytwarzana podczas codziennych czynności domowych swobodnie wydostanie się na zewnątrz, dzięki czemu łatwiej unikniemy problemów związanych z korozją biologiczną– radzi Łukasz Kondracki, ekspert firmy Owens Corning PAROC Polska. – Jeśli zaś chodzi oizolacje fasad wentylowanych, szczególnie doradzamy zastosowanie płyt z wełny kamiennej, które ze względu na wyższą gęstość od odpowiednika szklanego, szybciej wysycha i odzyskuje swoje pierwotne parametry – dodaje.
Z drobnej usterki duży kłopot
Ściany zewnętrzne naszych domów niezbyt dobrze reagują też na występujące naprzemiennie procesy zamarzania i rozmarzania. Nawet nieduże rysy i szczeliny z czasem mogą wpuścić pod tynk wodę, a od tego prosta droga do odspojeń i ubytków.
Na szczęście w tym przypadku z reguły jesteśmy w stanie poradzić sobie sami. Naprawa polega na usunięciu szpachelką luźnego tynku, zagruntowaniu powierzchni i uzupełnieniu luki tynkiem o uziarnieniu i rodzaju jak najbardziej zbliżonym do pierwotnego. Większe ubytki trzeba wyczyścić i wypełnić podkładem lub specjalistyczną zaprawą.
Drobne sezonowe pęknięcia mogą po pewnym czasie spowodować, że ściana straci swoje właściwości termoizolacyjne, czego nieuchronnym skutkiem będzie wzrost kosztów ogrzewania w kolejnym sezonie. Podejrzewając naruszenie ciągłości powłok izolacyjnych, warto pomyśleć o dociepleniu budynku przed następną zimą.
Termomodernizacja domu przed kolejnym sezonem grzewczym – dlaczego warto?
W przypadku termomodernizacji budynku, kluczowy jest dobór właściwego materiału w myśl zasady „wełna do wełny, do styropianu styropian lub wełna”. W tym drugim przypadku warto rozważyć uzupełnienie starej warstwy ocieplenia wytrzymałymi, niepalnymi płytami lub wełną w granulacie (w przypadku murów szczelinowych lub nowej zabudowy), dzięki czemu nie tylko podniesiemy standard energetyczny domu i obniżymy rachunki za jego ogrzewane i klimatyzację, lecz także poprawimy jego parametry ogniochronne i akustyczne.
– Do szybkiej i efektywnej modernizacji istniejących fasad wykańczanych tynkami cienkowarstwowymi polecamy płyty z wełny kamiennej z serii PAROC Linio, które bez problemu dopasowują się nawet do starych i nierównych podłoży i umożliwiają uzyskanie gładkiej powierzchni bazowej do zaprawy tynkarskiej– podpowiada Łukasz Kondracki. – Alternatywą metodą może być wykonanie dodatkowego szkieletu drewnianego, który wypełniamy elastyczną płytą ogólnobudowlaną PAROC Solid bądź wełną w granulaciePAROC BLT 9 – podsumowuje.
Pozytywne efekty jednorazowej inwestycji w termomodernizację budynku będziemy odczuwali przez lata, spędzając kolejne zimy w przytulnym, ciepłym i cichym, czyli mówiąc krótko – prawdziwie komfortowym domu.